Recenzja filmu

Poprzednie życie (2023)
Celine Song
Greta Lee
Teo Yoo

Spóźnieni kochankowie

Debiut Song zasługuje na miano stylowego kina, ale wycyzelowana forma nie przesłania na szczęście zgromadzonych w nim myśli i sensów. Drogocenna szkatułka, którą ofiarowuje nam reżyserka wraz z
Spóźnieni kochankowie
Wymień mi swoje ulubione melodramaty, a powiem Ci, kim jesteś. "Spotkanie", "Lecą żurawie", "Co się wydarzyło w Madison County"… Historie o tragicznym lub niespełnionym uczuciu mówią o nas więcej, niż chcielibyśmy przyznać, i wyzwalają emocje, które głęboko skrywamy przed światem. Wszyscy bywamy przecież sentymentalni, nostalgiczni i rozmarzeni. Wielka miłość niby stała się wytartym, popkulturowym frazesem, ale zatrzymana na ekranie, w spojrzeniach posągowo pięknych aktorów zyskuje nowe życie i pierwotną, szlachetną wartość. Pewnie dlatego każda epoka ma swoje ikoniczne melodramaty, od wojennej "Casablanki" po zamykających milenium "Spragnionych miłości". Razem z postaciami przeżywamy pierwsze zauroczenie, ogrzewamy się płomieniem bliskości, by wreszcie posmakować goryczy rozstania. Wiemy, jak te opowieści się skończą, ale wracamy do nich w nadziei na inny, słodszy scenariusz. 


Do grona klasycznych, a już na pewno kultowych melodramatów ma szansę dołączyć "Poprzednie życie". Debiut Celine Song oczarowuje kolejnych widzów, zyskuje uznanie gwiazd i wyrasta na niekwestionowany przebój ostatnich lat. Reżyserka inspiruje się osobistymi doświadczeniami, by zdać relację z równoległych, splecionych losów Nory i Hae Sunga. Bohaterowie wychowują się w Korei Południowej, lecz ich drogi rozmijają sie, gdy rodzina dziewczyny emigruje do Kanady. Po 12 latach znajomi odnajdują się na Facebooku i rozpoczynają regularne spotkania na Skypie. Różnica czasowa i emocjonalny ciężar całej sytuacji sprawiają, że bohaterka postanawia zawiesić na jakiś czas rozmowy. Mija kolejne 12 lat i Hae Sung odwiedza Nowy Jork, gdzie mieszka Nora. Szkopuł w tym, że dziewczyna wyszła za pisarza Artura, a przylatujący z Seulu chłopak niedawno rozstał się z partnerką. Jaki będzie efekt ich długo wyczekiwanego spotkania?

"Poprzednie życie" zadaje wiele otwartych i rozbudzających wyobraźnię pytań, ale nie udziela łatwych odpowiedzi. Reżyserka ma bowiem dużą świadomość konwencji i jak ognia unika banalnych rozwiązań. W scenie nocnej rozmowy Artur mówi nawet do Nory, że historia jej więzi z Hae Sungiem nadaje się na powieść lub film. Song puszcza do nas oko, rozumiejąc, że kontynuuje wielowiekową tradycję melodramatu i nie wynajdzie koła na nowo. Właśnie dlatego kładzie akcent na motywie różnych wariantów ludzkiego losu, który jest zaklęty w zdaniu "co by było, gdyby…". Rozdzierani przez wybory rodziców, czynniki ekonomiczne, odległość i czas bohaterowie nie przestają się zastanawiać, jak potoczyłaby się ich wspólna odyseja w innym życiu. Wywiedziona z buddyzmu idea In-Yun, czyli ponadczasowej relacji dwóch osób stykających się w poprzednich wcieleniach, prowokuje Norę i Hae Sunga do głębokiego namysłu. Wprawdzie kobieta stała się obywatelką świata i prawdziwą nowojorczanką, a mężczyzna trwa przy koreańskiej kulturze i stylu życia, jednak łączą ich język, dziecięce wspomnienia i ból utraconych szans. Song opowiada tyleż o niemożliwym lub niezrealizowanym projekcie miłości, co o cierpieniu zawartym w samej potencjalności lepszych, bardziej satysfakcjonujących biografii. Takich, w których ślepy los nie rozdziela dotkniętych przez In-Yun kochanków. 


Narracja rozpięta na prawie trzy dekady nie zostaje jednocześnie wypłukana z transkulturowych kontekstów. Reżyserka pochodzi z Korei Południowej i zna dobrze tamtejsze realia, portretuje więc wyraźne różnice dzielące azjatyckie i amerykańskie doświadczenie. Najpełniej ujawnia się to w środkowej części, gdy bohaterowie studiują i przywdziewają szaty dorosłych. Równolegle śledzimy, jak Nora rozwija swoje pisarskie skrzydła, a Hae Sung odbywa obowiązkową służbę wojskową. Z drugiej strony, bohater dorasta wśród swoich, otoczony znajomymi miejscami i twarzami, a bohaterka czuje się wyobcowana zaraz po wyjeździe. "Poprzedniemu życiu" udaje się niepostrzeżenie zbudować wielowarstwową strukturę, z której możemy wyjmować równoważne, inspirujące opowieści. Raz o blaskach i cieniach emigracji i trudnej do zdefiniowania tożsamości, innym razem o kształtującej nas kosmopolitycznej bądź ujednoliconej kulturze, w końcu o rdzeniu naszej osobowości nienaruszonym przez lata. Nawet jeśli debiutantce brakuje czasem dyscypliny i konkretu – myślę zwłaszcza o rozciąganiu pojedynczych scen i niepotrzebnym mnożeniu zakończeń – ciąży ona raczej ku melancholijnej wrażliwości Wong Kar-Waia niż wytartej formule studia A24. W nowojorskiej sekwencji puentującej losy postaci zdarza się kilka momentów prawdziwego romantycznego błysku. Choćby pierwsze od lat spotkanie Nory i Hae Sunga wypełnia ekranowe powietrze rzadką mieszanką ekscytacji i zakłopotania. Niedoszli kochankowie obejmują się z taką czułością i ciepłem, jakby niedawno się pobrali, a jednak słowa więzną im w gardle, emocje utrudniają trzeźwą reakcję. 


Magię "Poprzedniego życia" wyzwalają przede wszystkim stworzeni do głównych ról, szalenie atrakcyjni aktorzy. Greta Lee ("Russian Doll") i Teo Yoo ("Podejrzana") pod wieloma względami wydają się idealnymi, melodramatycznymi figurami. Ich witalność, świeżość i tęskne spojrzenia przypominają o najpiękniejszych filmowych duetach, lecz Song bawi się klasycznymi wizerunkami. W interpretacji Lee Nora wcale nie jest bierną, uzależnioną od miłości dziewczyną, a Yoo podkreśla zaskakującą nieśmiałość i stoickie wręcz opanowanie Hae Sunga. Większej stereotypizacji ulega zaś postać Artura, żydowskiego pisarza, który nie może uwolnić się od licznych kompleksów (kłania się Woody Allen). Drobne niedoskonałości rozmywają się jednak na tle impresyjnych, ziarnistych zdjęć Shabiera Kirchnera ("Mały topór") i tracą znaczenie, gdy wsłuchujemy się w nastrojowe, delikatne kompozycje Christophera Beara i Daniela Rossena. Debiut Song zasługuje na miano stylowego kina, ale wycyzelowana forma nie przesłania na szczęście zgromadzonych w nim myśli i sensów. Drogocenna szkatułka, którą ofiarowuje nam reżyserka wraz z cząstką swojej pamięci, jeszcze długo będzie podziwiana przez niepoprawnych romantyków. Wyznaję, jestem wśród nich. Wy też? 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones